10 stycznia 2015

Daydreamer




"Majestatyczne chmury – poprzez życie, poprzez umieranie płyną przed siebie w słonecznym blasku promiennym, bez skrywanego niepokoju w eterze tak klarownie czystym, płyną w wielkiej ciszy, okazując ciche dla losu ignorowanie."

 Wychodząc z samolotu oddychałam głęboko rześkim, brytyjskim powietrzem. Tego mi brakowało! Za pierwszym razem prawdopodobnie byłabym niewyobrażalnie zirytowana (stojąc pół godziny w kolejce do kontroli paszportów, czekając na bagaż główny, nie wiedząc dokąd iść, nie mając doładowanego konta, czekając kolejne pół godziny na kontakt ze spóźnionymi hostami), ale to nie był mój pierwszy raz. Postawiłam bagaże na parkingu, usiadłam na większej walizce (i czekałam tak spokojnie), jakbym to ja tym razem grała w filmie. Na szczęście moje życie to nie film, a ja nie jestem aktorką, nie mniej jednak czasami czuję się jak w bajce.

Kiedy tylko słońce świeci, wybiegam na dwór. Okolica jest piękna. Wiosna powoli się robi. Ptaki tak pięknie ćwierkają, słońce okala twarz. Ciepło! Na zewnątrz i w sercu.











 A kiedy pada, spaceruję. Pomarańczowy szalik rozpromienia mój czarny płaszcz i uliczki szarych miasteczek. Kiedy inni śpieszą, marzną, marszczą czoła, ja podryguję i uśmiecham się. Niech leje, jest pięknie! Uwielbiam Cię, Brytanio!