24 lipca 2014

Interview

Uf, uf, uf, to już za mną. O siódmej rano zwlekłam się z łóżka, by równo dziesięć godzin później stawić się na spotkanie. Niestety, dojazd do Wrocławia zabrał mi dwie godziny z życia (w jedną stronę), ale przynajmniej wypełniłam ten czas czymś pożytecznym. Czytałam jak mantrę listę pytań i odpowiedzi, jaki e pojawiają się na interview, by później z pokerową twarzą odpowiadać na zadawane pytania (o dziwo wszystkie te same). :D Taaak, przyłożyłam się do tego, by poszperać w sieci i nic mnie nie zaskoczyło. Gdyby ktoś był zainteresowany, to mogę się podzielić listą pytań (za jedyne złoty dziewięćdziesiąt dziewięć - żartuję).
Sama rozmowa odbyła się "szybko" i przyjemnie z racji tego, że się śpieszyłam, ale i tak zeszło nam 50 minut. Pani nie była zbytnio wylewna. Zasłaniała się tym, że ona nie może o niczym rozmawiać (byłam z mamą, która liczyła na to, że dowie się trochę więcej o byciu au pair). Wywiad składał się z trzech etapów:

I. Test
Dostałam pięć kartek w języku angielskim. 3 z nich zawierały około 60-70 pytań testu psychiometrycznego (dostałam wcześniej bardzo pożyteczną radę od jednej osoby żeby nie zaznaczać skrajnych odpowiedzi, bo to najczęściej sprawia, że bardzo dobre kandydatki są eliminowane - czyli na pytanie o częstotliwość miewania myśli samobójczych mam zaznaczyć "czasami"?!?!). Wiele pytań sprawiło, że po prostu wybuchałam śmiechem. Tylko dwa pytania nie były dla mnie do końca zrozumiałe, więc idąc za radą - zaznaczyłam 'sometimes'. Odpowiedzi przenosiłam na specjalnie dołączoną do tego kartę. Piąta strona wymagała ode mnie wypełnienia swoich danych i podpisu.

II. Dialog
Zeszło około 20-25 minut. Pani miała do opisania jakieś 5 stron. Pytania szczegółowe, raptem kilka znalazło się: 'tak', 'nie' (+ często: jeśli nie - dlaczego?). Pytania były podzielone ze względu na moje upodobania do rodziny, co bym zrobiła w danej sytuacji, etc. Ostatnie pięć pytań dotyczyło stanu mojej świadomości o tym, że gdy wyjadę i będę chciała zerwać umowę, to czy wiem, że płacę sama za bilet albo jeżeli zataję jakąś chorobę, o której wiedzą w Polsce, to  koszty leczenia za granicą nie będą zwracane, czy coś takiego. Generalnie na wszystko trzeba odpowiedzieć 'yes'.

III. Tekst
 Miałam do przeczytania na głos tekst. Nie lubię czytać na głos, ale jak mus to mus. Na początku myślałam, że chodzi o moją gramatykę, bo gdy coś powiedziałam nie tak, to pani zanotowała, ale później zorientowałam się, że to nie może o to chodzić, bo później pani oparła się wygodnie na krześle i słuchała. Nie powiem, tym zadaniem byłam nawet zestresowana. Po przeczytaniu 1,5 akapitu na głos nie wiedziałam kompletnie o czym był tekst, bo nie skupiłam się w ogóle na tym. Na szczęście zdałam sobie sprawę z tego, że 'gra toczy się o coś innego'. Wiedziałam, że będę przepytana z tekstu, na ile go rozumiem. Ha, bingo! Trafiłam! Pani poprosiła mnie, żebym opowiedziała o czym jest tekst. (Pomijając moją niewiedzę przez pierwsze 1,5 akapitu i zwracając uwagę na szczegóły później) nakreśliłam historyjkę, aczkolwiek zaczęłam od przykładów, bo je miałam zachowane w głowie, ale nie kontekst. :D Tekst dotyczył różnicy w postrzeganiu piękna na przestrzeni lat. Kleopatra używała koziego mleka, by mieć gładką skórę, niektórzy ludzie tatuowali się w przeszłości po coś tam, a pewne plemię (afrykańskie?) zakładało kolie, które wydłużały ich szyję. Miałam też później podsumować cały tekst, więc jakoś wybrnęłam, ponieważ przykłady z przeszłości były zestawione z teraźniejszością, tatuażami. Generalnie chodziło o to, że to, co jest 'modne' zależy od naszych upodobań, różnorodności kulturowej, biegu czasu.

Teraz proszę za mnie trzymać kciuki, bym pomyślnie przeszła procedurę aplikacyjną. Papiery mają zostać wysłane do agencji (niestety) w poniedziałek (a nie jutro - a myślałam, że już przez weekend pojawią się pierwsze matche - nadzieja matką głupich), więc spodziewam się, że zanim tam dojdą, a zwłaszcza do Ameryki, może minąć około dobrego tygodnia czasu. Ech... Narazie zrobiłam wszystko, co w mojej mocy i mogę tylko czekać (siedząc jak na szpilkach).