27 grudnia 2014

Home, sweet home

Odkąd jestem w Polsce (19.12.2014) to czuję się w kompletnej rozsypce. Nie ja wykupiłam bilet, ale ja poleciałam. Dwa tygodnie urlopu, no bo przecież "to święta, musisz je spędzić z rodziną"! Spędzam. Spędziłam. Równie tłoczno jak zawsze. Wszystko mnie tutaj dobija. 

Na Wyspach czuję się naprawdę komfortowo. Jeżdżę, zwiedzam, odkrywam, spaceruję, trenuję, dogaduję się, mam wspaniałych hostów, nowych znajomych i wiele planów oraz projektów, które z dumą realizuję. Ponadto często rozmawiam z moją biologiczną rodziną i "starymi" przyjaciółmi przez Skype. Polscy znajomi naprawdę nie chcą mi wierzyć, kiedy szczerze mówię, że nie mam homesick. 

Pamiętam, kiedy ostatni wieczór przed odlotem (spakowałam się sporo wcześniej) usiadłam w salonie z moim host tatą. Rozmawialiśmy się, śmialiśmy, oglądaliśmy film, snuliśmy plany. Na "koniec" uściski, życzenia bym się dobrze wyspała i żarty, żebym za dużo rzeczy nie brała - bo to dowód, że wrócę - i marsz do łóżka. Poszłam, mało nie padłam. Ze zmęczenia i trochę ze smutku. Zapaliłam w pokoju świeczki, położyłam się skulona na łóżku i oglądałam tańczące cienie połomieni na suficie. Dużo myślałam i jeszcze więcej płakałam.  Nie chciałam wracać do Polski. Bałam się, nie miałam ani ochoty, ani potrzeby, a zwłaszcza nastroju!

W drodze na lotnisku mały próbował wmówić tacie, że leci ze mną, że musimy kupić bilet. Kupimy - kiedyś może - "bo byłoby super, gdyby F. mógł zobaczyć Polskę". Ostatnie uściski, ostatnie spojrzenia. Ostatnie? Tylko w Starym Roku. 

Pamiętam, gdy tuż przed odlotem ustawiałam "tryb samolotowy" w telefonie, kiedy to dostałam dwa sms'y. Jeden z życzeniami spokojnego lotu, drugi: "F. said he missed you. Already. ...". I "polały się łzy me czyste, rzesiste".

80 minut później wylądowałam w deszczowej, zimnej, mglistej Polsce i zakorkowanym Poznaniu - w godzinach szczytu. 
- "Mogłam Wam przywieźć trochę pogody z Anglii. Mieliśmy naprawdę cudowny poranek. Okropna ta Wasza Polska".
- "Wasza?"

Rodzinny domek wydaje się być taki mały, cholernie ciepły i nieco zagracony. Za dużo tu wszystkiego. Zimne, masywne kształty i przedmioty brytyjskiego wnętrza kontrastują ze "starymi śmieciami". Ciasno mi tutaj. Zimne, smutne twarze przechodniów kontrastują z ciepłym, wyluzowanym zachowaniem Brytyjczyków.  

10 dni.


zima / grudzień / Polska /-6°C

04 grudnia 2014

If you're curious, London's an amazing place.

Ta podróż była planowana przez naprawdę długi czas, nie mniej jednak dopiero niedawno udało mi się ją zrealizować. Pomimo wielu trudności zawalczyłam o swoje marzenia. Moje, podkreślam - ponieważ planowałam wycieczkę z kilkoma innymi osobami i kiedy myślałam, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik, to okazało się późnym wieczorem, że dziewczyny nie jadą, bo [szereg powodów]. Byłam cholernie sfrustrowana, ale po raz kolejny okazało się, że najlepiej podróżuje się samemu! Nie masz na kogo liczyć? Licz na siebie! 


Po godzinie dziesiątej rano wysiadłam na Liverpool Street Station i niemalże od razu zachłysnęłam się widokiem! Tyle torów, tyle historii, tyle niesamowitej architektury, tyle ludzi, tyle... Polaków! Wnętrze budynku jest przepiękne, zresztą, zobaczcie  sami:



Pięć minut później biegłam na stację metra. Dzięki Oyster card uniknęłam długich kolejek i zaoszczędziłąm pieniądze. Rada dla podróżnych: system komunikacji w Londynie jest bardzo drogi, ale dobrze rozwinięty - koniecznie poczytajcie na temat zniżek! 
W międzyczasie trochę się pogubiłam, ale cierpliwy Pan w okienku z informacją turystyczną mi pomógł, uff! Metrem podróżowałam trzeci raz w życiu i wydawało mi się ono bardzo wolne. Może powinnam wysnuć tezę, że kiedyś wszystko było większe i szybsze? 


25 ciekawostek na temat londyńskiego metra, o których prawdopodobnie nie mieliście pojęcia:

1. Zwrot „Mind the gap” został pierwszy raz użyty na czarnej linii (Northern Line).
2. Jubillee Line początkowo miała zostać nazwana Fleet Line (po rzece Fleet).
3. Najstarszą linią w Londynie jest Metropolitan Line. Powstała w 1863 r.
4. Julian Lloyd Webber był pierwszym muzykiem, który zagrał na londyńskiej stacji metra.
5. Stacja Bank ma najwięcej ruchomych schodów – aż 15 plus 2 ścieżki ruchome.
6. Jeden z głosów informujących o kolejnej stacji należy do kobiety o imieniu Sonia – została wybrana, ponieważ jej głos rzekomo działa na nerwy pasażerów.
7. Ze wszystkich 287 stacji tylko 29 znajduje się na południowej stronie Tamizy.
8. Godzina, którą najczęściej wybierają osoby popełniające samobójstwo na stacjach metra w brytyjskiej stolicy, to 11 rano.
9. Stacja Angel w północnym Londynie ma najdłuższe schody ruchome w całej zachodniej Europie – aż 318 stopni.
10. Chancery Lane ma natomiast najkrótsze schody ruchome – mają tylko 50 metrów.
11. 40-minutowa podróż metrem równa się wypaleniu dwóch papierosów.
12. Powietrze w metrze jest zazwyczaj o 10 stopni cieplejsze niż na powierzchni.
13. Ludzie, którzy popełniają samobójstwo, rzucając się pod pociąg metra w Londynie, nazywani są „one-unders” (jeden pod spodem). W Nowym Jorku mówi się na takich samobójców „track pizza” (pizza na torze). Sami zdecydujcie, które określenie odpowiada wam bardziej…
14. Londyńskie gołębie regularnie podróżują z West Ham do centrum Londynu w poszukiwaniu jedzenia.
15. Cadbury The Whole Nut jest najlepiej sprzedającą się czekoladą w maszynach znajdujących się na stacjach metra.
16. Zielone winogrona powodują na peronach metra więcej wypadków niż skórki od banana.
17. Stacje Victoria i King’s Cross notują najwięcej samobójstw każdego roku. Nie jest to niespodzianką, stacja Victoria jest bowiem miejscem, gdzie rocznie przewija się ok. 85 mln pasażerów. Na King’s Cross natomiast liczba ta dochodzi do 70 mln.
18. Pierwsze schody ruchome powstały na Earls Court w 1911 r.
19. Edward Johnston zaprojektował czcionkę do londyńskiego metra w 1916 r.
20. Mężczyźni podczas podróży metrem muszą siedzieć z rozszerzonymi nogami. Dzieje się tak, ponieważ tapicerka siedzeń zawiera specjalne magnetyczne włókna, które współdziałają z testosteronem, aby zapewnić antymagnetyczną siłę skierowaną na zewnątrz.
21. W Londynie jest łącznie 287 stacji.
22. Central Line ma najdłuższą trasę – od West Ruislip do Epping można przejechać 34 mile bez przesiadki.
23. Metro londyńskie przejeżdża większą odległość nad ziemią niż pod – powtarzaj to sobie, jeśli cierpisz na klaustrofobię.
24. Wczesne ruchome schody zbudowane były z drewna. Tak samo było z nogami ludzi, którzy je testowali. Bumper Harris, człowiek z drewnianymi nogami, został zatrudniony, aby jeździć w górę i w dół podczas testowania bezpieczeństwa pierwszych schodów.
25. Tygodniowa trasa wszystkich 409 schodów ruchomych na stacjach metra w Londynie odpowiada dwóm okrążeniom kuli ziemskiej. 


Około 20 minut później wysiadłam na Westminster. Po wyjściu z budynku doznałam kolejnego "woooow". Big Ben, Tamiza, Palace of Westminster... Turyści - wszędzie! Mżawka, chmury i lekka mgła (przez cały dzień) nie przestraszyły nikogo. Ludzi tyle, że można byłoby się ustawiać w kolejce, żeby zrobić zdjęcie pod zegarem. 




Skręcając w lewo dotrzemy nad brzeg Tamizy. 


 Ziemia, woda i powietrze to trzy możliwości, które pozwalają nam zobaczyć Londyn z różnych perspektyw. Przystań oferuje rejsy wycieczkowe, London Eye pozwala zobaczyć miasto z wysokości 135 m, wykonując jeden pełny obrót w przeciągu 30 minut! Kiedyś pozwolę sobie na taką atrakcję, chciałabym zobaczyć miasto nocą z perspektywy ptaka. Cudownie byłby także spacerować brzegiem Tamizy w środku lata. Właśnie wyobrażam sobie krótkie szorty, cień, który dają drzewa, lody waniliowe... Na szczęście jeszcze stąd nie uciekam. Lato - czekam na Ciebie!


Plan mojej podróży był skierowany na zachodnią część miasta. Tak więc zawróciłam i...

Palace of Westminster





Westminster Abbey - kolejki mnie zniechęciły. 


Architektura zachwycała na każdym kroku. 


Na chwilę uciekłam do St. James's parku, by schronić się przed gwarem ludzi. Jesienny krajobraz i brytyjska pogoda nadały tak bardzo nostalgiczny nastrój, że przypomniały mi się rozterki Kordiana, z którym zaczęłam się utożsamiać. Rozciągającu się widok z parku doskonale odzwierciedlają słowa J. Słowackiego:

"Wyspę łąk porzucono na pałaców stepy, 
Uciekam tu opodal od wrącego gminu; 
Lud woli pić dym węgli i zaglądać w sklepy; 
A ten ogród, czarowna sielanka Londynu,
Jak ustęp złoty w nudnym ginie poemacie. 
Ludzie! wy się tym drzewom przypatrywać macie, 
Jak cudom Boga, obok cudów waszej ręki. 
Drzewa nie tknięte, rajskie zachowały wdzięki; 
Nieraz mgły nadpłynione w kłęby czarne zwiną, 
I liściowym wachlarzem na miasto odwieją. 
Po sadzawkach łabędzie rozżaglone płyną. 
Ludzie piaskiem Paktolu węże ścieżek sieją,
A łąki flamandzkiego aksamitu puchem. 
Tam! miasto... Zegar ludzkim kręcący się ruchem, 
A tu cisza - tu ludźmi nie kwitną ogrody, 
Ale się po murawach wyperliły trzody... 
Był wiek, żem ja w dziecinnych marzeniach budował 
Wszystkie stolice ziemskie, dziś je widzę różne; 
Alem pierwszych obrazów w myśli nie zepsował, 
Są dziś porównań celem, jak księgi podróżne. 
Rzeczywistości naga, wynagródź marzenie! 
Obym się sam ocenił, skoro świat ocenię... 
Kto wie? może w szczęśliwych grono mnie powoła... "

Kiedyś nie znosiłam szeroko rozbudowanych opisów przyrody w szkolnych lekturach, jednak teraz mają one sens. Warto zobaczyć na oczu to, co wcześniej można było yulko wyimaginować.







Poczęstowałam wiewiórkę orzechami laskowymi, które znalazłam w kieszeni płaszcza.

Park był przepiękny! Ciekawe czy taki widok docenia królowa, która mieszka po drugiej stronie parku?




Victoria Memorial


The Mall

W drodzę na Trafalgar Square przeszłam przez Admiralty Arch. Jest to wielki biurowiec, a jednocześnie brama. 


Trafalgar Square to gigantyczny plac uznawany za serce centralnego Londynu. Na środku znajduje się kolumna Nelsona (56m), fontanna oraz dwa pomniki. Zdjęcie zrobiłam z budynku National Gallery, która jest równie imponująca, jednakże nie zwiedziłam jej całej ze względu na ograniczony czas.





Droga w kierunku Piccadilly Circus jest malownicza!






Budynek kasyna


Kolory tego budynku absolutnie przykuły moją uwagę!


A w środku... M&M's World! Czekają na Was cztery poziomy istnego szaleństwa! Pilnujcie czasu!






China Town stanowi centrum kluralne, rozrywkowe, finansowe chińskiej mniejszości zamieszkującej Londyn. Okolia ma orientalny klimat. Wszystko jest bardzo kolorowe, nietuzinkowe, piękne! Można tutaj znaleźć wiele restauracji (płaci się raz i można najeść się do woli), piekarni (bardzo dobre pieczywo), drogerii z orientalnymi produktami, sklepów z pamiątkami. Atmosfera jest nie do opisania.




Wieczorny spacer po mieści to istne szaleństwo. Ludzi pojawia się więcej niż za dnia, dlatego trzeba się przeciskać i przez całą drogę ma się wrażenie, że idzie się w asyście wielkiej grupy.





Punktem kulminacyjnym mojej podróży był Winter Wonderland w Hyde Park'u gdzie spotkałam się z dwoma innymi au pair.


 Na WW jest całe mnóstwo stoisk z pamiątkami, rzeczami ręcznie robionymi, jak i również ozdobami związanymi ze świętami. 



Lunapark 






 Ludzi jeżdżących po topiącej się tafli lodowiska było mnóstwo!


Przyszłą niedzielę spędzam również w Londynie, tym razem z Dorindą. Trzeba się naładować pozytywnie na kolejny tydzień!